sobota, 28 grudnia 2013

Cudowna wiosna tej zimy!

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty!
A tak nie mogłam się doczekać zimy, ale co zrobić! Tak miało być najwidoczniej. U nas w górach trochę śniegu jednak można znaleźć, a szczególnie lodu co przyprawia mnie i innych, biegających o cudowne upadki :) ale co by nie było, frajda jest!
Ostatnio robię sobie takie 17km wyprawy po okolicznych miejscówkach (Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia, Magurka) i jest super! Choć... kolano i biodro boli (kontuzja powróciła, ale w miarę możliwości ćwiczę). Mam nadzieję, że nie wylecę z obiegu, bo na obecnym etapie egzystencji czuję się super i czuję, że to jest mój czas :)
Tak tu rzadko piszę, że nie wiem co pisać (bo tyle mam do napisania!), więc piszę bardzo skrótowo i trochę bez sensu (oby zostało mi to wybaczone). Napiszę zatem jeszcze, że jutro czeka mnie trening z obozem bieganie.pl z Marcinem Świercem i Grzegorzem Gajdusem (chyba nie trzeba tych Panów nikomu przedstawiać?), jestem więc nastawiona bardzo pozytywnie i nie mogę się doczekać, żeby pohasać po "pagórkach"!
Myślę, że pisanie o reszcie pierdół jest na ten czas niepotrzebne, zatem zakończę już pisanie tych wypocin.
Dodam tylko na koniec, że jeśli rano nie możecie wstać i ogólnie jesteście zdemotywowani to posłuchajcie sobie tej piosenki (nie jestem ich fanką, ale ten utwór mnie uderza na całego).
Z górskimi pozdrowieniami,
Sara

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Biegiem z pracy

Ostatnio większość mojego czasu pochłania praca, ale chyba wszyscy tak mają? Ciężko ogarnąć się z czasem, który i tak musimy poświęcić na tysiąc innych czynności po lub przed pracą. Opatentowałam za to bieganie z pracy. Kilku moich znajomych biega, lub jeździ na rowerze do pracy, jednak jeśli w pracy nie masz możliwości wziąć prysznica, a w dodatku musisz wyglądać reprezentatywnie to jest to wykluczone(sprawdziłam na sobie). Co zatem robię? Zabieram do plecaka getry, ubieram buty do biegania, spinam włosy i najpierw idę do pracy na nogach, bez większego wysiłku 40minut, a po pracy? Przebieram spodnie i wio do domu biegusiem. Z wyliczeń wynika, że jestem tylko 5minut później w domu, niż gdybym jechała autobusem. Same plusy, a trening niejako zrobiony. Od jutra zamierzam robić interwały podczas tych powrotów. Będzie fajnie! Temperatura jest wyjątkowo korzystna (uwielbiam zimę!), dlatego każde wyjście na zewnątrz robi ze mnie najszczęśliwszą osobę na świecie :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Grand Prix Krakowa w biegach górskich.

W sobotę wzięłam udział w pierwszym biegu z cyklu Grand Prix Krakowa w biegach górskich. Obrałam krótszy dystans, gdyż sprawdzam się co mi lepiej wychodzi. 5,6km 258m przewyższenia. Myślałam, że nie będzie podbiegów, no może jakieś delikatne, a tu jednak coś tam było. Nawet musiałam podchodzić raz czy dwa! Super trasa w Lasku Wolskim, sporo osób (381) i przyjemna atmosfera. Niestety nie zostałam na dekoracji, bo laborki z fizyki wołały :) Jednak tak bardzo mi się spodobało, że postanowiłam wrócić tam 7.grudnia i skopać tyłki całej reszcie, a szczególnie dziewczynie z K20, która przegoniła mnie o 8sekund... :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Odpoczynek

Wiecie co? Jak się chce to jest najgorzej. Miał być weekend biegowy, a jaki był? Weekend anginowy! Tak, dopadła mnie angina. I to nie taka angina, że mogłam pójść ją wybiegać, niestety nie. Taka, która przykuła mnie do łóżka i nie mogła wypuścić (nawet do pracy!). Zatem bite trzy dni wygrzewałam się pod kołderką z małymi wyjątkami (robienie herbaty, sprzątanie i zabawa z bratem). Dziś mija czwarty dzień choroby i wcale nie jest lepiej,a jutro do pracy. Choć jeśli lubi się swoją pracę to jest tysiąc razy łatwiej się tam wybrać, nawet w chorobie. Sprawa wygląda następująco: kuruję się do soboty z zieloną herbatą i miodem (moje uzależnienie), bo tego dnia biegnę pierwszy bieg z cyklu Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich,odbywający się w Lasku Wolskim. Sprawdzę się na krótszym dystansie 5,6km z delikatnym przewyższeniem 258m :) czyli niemalże płasko. Dla tego biegu omijam wykład z matematyki stosowanej, więc nie może być źle! W niedzielę rano wybieram się w góry z ekipą z Wyrypy Beskidzkiej, oczywiście jeśli będę mieć siłę na takie poczynania, po sobotniej parapetówce... Życzcie mi szybkiego powrotu do zdrowia i owocnego weekendu. Ahoj!

poniedziałek, 4 listopada 2013

I mamy poniedziałek

Biegowy poniedziałek! Tak,tak,tak! Choć dziś główną rolę grają podbiegi, do których wciąż próbuję się przekonać. 

Siedzę, popijam koktajl malinowo-borówkowy i po raz kolejny żałuję, że w sobotę nie wstałam przed wschodem słońca i nie odwiedziłam żadnego szczytu. Weekend był okropnie zawalonym weekendem i nie znalazłam chwili na bieganie, ale z perspektywy czasu (dnia) stwierdzam, iż zrobiłam to na własne życzenie, bowiem wyznaję zasadę "Jak się chce, to się da"! O ile łatwiejsze byłoby codzienne życie, gdyby każdy miał takie podejście, a nie wymigiwał się od wszystkiego... cóż :)
Nie wspominałam jeszcze o tym, ale jestem ogromną fanką Salomon Running TV, jak chyba większość, siedzących (wręcz biegających!) w temacie. Niedawno wyszedł pierwszy odcinek trzeciego sezonu i mimo tego, że widziałam go już 100 razy to z chęcią oglądam go nadal. Wszystkie odcinki są tak cudowne, że nie jestem w stanie opisać jakie uczucia się we mnie rodzą, podczas ich oglądania.

Pamiętajcie, jest PONIEDZIAŁEK, zatem ruszamy pełną parą w nowym tygodniu.
MONDAY RUN DAY!


piątek, 1 listopada 2013

Początki początków

Od kiedy biegam po "pagórkach"? Od czerwca/lipca 2012r. Doris od jakiegoś czasu wrzucała na fb zdjęcia z BBL-u i tak trochę z nudów, trochę z potrzeby "czegoś robienia" w sobotę o 9:30 rano pojechałam na stadion. Treningo-spotkanie fajne, przyjemne, trochę męczące, spodobało mi się. Już po dowiedziałam się, że kilka osób biega po górach - pomyślałam - fajna sprawa i stwierdziłam, że muszę spróbować. Niebawem był bieg o "Złote kierpce", czyli po prostu bieg na Skrzycze (1257m n.p.m.) i ot tak, bez tak na prawdę żadnego górskiego treningu pobiegłam sobie. Nie było łatwo, rzecz jasna. Ok. 8km niełatwą trasą, ale dałam radę i byłam bardzo szczęśliwa (tak,tak! to te endorfiny). Nie uzyskałam super czasu, ale było to nieistotne. Podczas zbiegu już po całym biegu skręciłam dość poważnie kostkę, jednak zrekompensowało mi to IImiejsce w mojej kategorii wiekowej. Po tym wszystkim biegi górskie to mój bzik, a i same góry zaczęły mieć dla mnie nowe znaczenie. Są po prostem moim kultem! Z kostką było dużo przeżyć, następnie z kolanami, ale o tym innym razem. Podsumowując bieganiem zaraziła mnie Dorota Łaba, której przedstawiać większości nie muszę i wielkie dzięki jej za to. Nie tylko jest świetną biegaczką, ale również cudownym człowiekiem, ale o niej też innym razem.

No to rozpoczęłam przygodę z blogowaniem, teraz tylko do przodu. Mam nadzieję, że blogowanie bardziej zmotywuje mnie do biegania np. o 4:30 rano :)