A tak nie mogłam się doczekać zimy, ale co zrobić! Tak miało być najwidoczniej. U nas w górach trochę śniegu jednak można znaleźć, a szczególnie lodu co przyprawia mnie i innych, biegających o cudowne upadki :) ale co by nie było, frajda jest!
Ostatnio robię sobie takie 17km wyprawy po okolicznych miejscówkach (Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia, Magurka) i jest super! Choć... kolano i biodro boli (kontuzja powróciła, ale w miarę możliwości ćwiczę). Mam nadzieję, że nie wylecę z obiegu, bo na obecnym etapie egzystencji czuję się super i czuję, że to jest mój czas :)
Tak tu rzadko piszę, że nie wiem co pisać (bo tyle mam do napisania!), więc piszę bardzo skrótowo i trochę bez sensu (oby zostało mi to wybaczone). Napiszę zatem jeszcze, że jutro czeka mnie trening z obozem bieganie.pl z Marcinem Świercem i Grzegorzem Gajdusem (chyba nie trzeba tych Panów nikomu przedstawiać?), jestem więc nastawiona bardzo pozytywnie i nie mogę się doczekać, żeby pohasać po "pagórkach"!
Myślę, że pisanie o reszcie pierdół jest na ten czas niepotrzebne, zatem zakończę już pisanie tych wypocin.
Dodam tylko na koniec, że jeśli rano nie możecie wstać i ogólnie jesteście zdemotywowani to posłuchajcie sobie tej piosenki (nie jestem ich fanką, ale ten utwór mnie uderza na całego).
Z górskimi pozdrowieniami,
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz