poniedziałek, 11 listopada 2013

Odpoczynek

Wiecie co? Jak się chce to jest najgorzej. Miał być weekend biegowy, a jaki był? Weekend anginowy! Tak, dopadła mnie angina. I to nie taka angina, że mogłam pójść ją wybiegać, niestety nie. Taka, która przykuła mnie do łóżka i nie mogła wypuścić (nawet do pracy!). Zatem bite trzy dni wygrzewałam się pod kołderką z małymi wyjątkami (robienie herbaty, sprzątanie i zabawa z bratem). Dziś mija czwarty dzień choroby i wcale nie jest lepiej,a jutro do pracy. Choć jeśli lubi się swoją pracę to jest tysiąc razy łatwiej się tam wybrać, nawet w chorobie. Sprawa wygląda następująco: kuruję się do soboty z zieloną herbatą i miodem (moje uzależnienie), bo tego dnia biegnę pierwszy bieg z cyklu Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich,odbywający się w Lasku Wolskim. Sprawdzę się na krótszym dystansie 5,6km z delikatnym przewyższeniem 258m :) czyli niemalże płasko. Dla tego biegu omijam wykład z matematyki stosowanej, więc nie może być źle! W niedzielę rano wybieram się w góry z ekipą z Wyrypy Beskidzkiej, oczywiście jeśli będę mieć siłę na takie poczynania, po sobotniej parapetówce... Życzcie mi szybkiego powrotu do zdrowia i owocnego weekendu. Ahoj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz